środa, 30 września 2015

Obrączka

Podczas przygotowywania obiadu zdjęłam obrączkę, żeby nie pokleiła mi się od mielonego mięsa. Misia przyniosła mi ją i pyta:
- Dlaczego zdjęłaś obrączkę?
- O, dziękuję, że mi ją przyniosłaś. Nie chciałam, żeby się pobrudziła od mięska, więc ją na chwilę zdjęłam.
- Ale ty nie możesz zdejmować, nikt z mojej rodziny nie może zdejmować obrączki, bo ja wtedy fejtnę*! O tak - tu Misia pokazała, jak będzie mdleć. Niestety nie dowiedziałam się, dlaczego miałaby mdleć na zdjęcie obrączki. Za to przez kolejne kilkanaście minut, po tym, jak dowiedziała się, że mówi się "zemdleję", a nie "fejtnę", demonstrowała mi swoje umiejętności w tej dziedzinie. Aktorką może być ;-)

*fejtnąć - od słowa faint, czyli zemdleć

środa, 1 lipca 2015

Butelka

Znalazłam właśnie kiedyś zapisane zdanie na temat butelki, która spadła Misi. Do szkoły nosi się butelkę z wodą do picia i o tejże butelce mowa. Oto jej słowa (Misi, nie butelki):
Coś likuje. Nie ma kraku, ale i tak coś likuje.
Oznacza to: Coś cieknie. Nie ma pęknięcia, ale i tak coś cieknie :-)

sobota, 27 czerwca 2015

Wielkie sprzątanie

Od wczoraj mamy w domu mnóstwo pracy. Postanowiliśmy z tatą Misi poprzestawiać trochę meble, by było nam wygodniej. Misia aktywnie uczestniczyła w dzisiejszych pracach. Najpierw przykleiła nam po dwie naklejki na koszulki, potem oznajmiła, że ona jest in charge (1) , a następnie mówiła nam, co mamy robić. Dla własnej wygody zrobiła listę czynności, które należy dziś wykonać.
  1. Wiatrak - gorąco jest i w domu i za oknem. By ulżyć w duchocie trzeba włączyć wiatrak.
  2. Muzyka - przecież wiadomo, że przy muzyce pracuje się lepiej :-)
  3. Odkurzyć - oczywiste.
  4. Umyć podłogę - o tę podłogę byłam męczona cały dzień i nie za bardzo docierało to dziecka to, że podłogę najlepiej jest umyć, gdy wszystko już się sprzątnie z niej.
  5. Przykleić ścianę - i tutaj ciekawostka. Otóż jedna z szaf stoi z częściowo odsłoniętym tyłem, frontem do pokoju. Mamy mało ustawny pokój połączony z kuchnią, więc trzeba kombinować. Tył szafy nie jest zbyt atrakcyjny. Powiem więcej: jest paskudny, więc wymyśliłam, że okleję ten tył wykładziną, która została nam z obłożenia podłogi. Ale, że nie było w domu dziś taśmy do wykładzin, to punkt programu nie został zaliczony.
  6. Przełożyć mamy kwiatki - na czas przemeblowania postawione w ciemnym kącie, przy sprzątaniu wróciły na wybrane miejsce na stoliczku.
  7. Serwetka pod kwiatki - to chyba oczywiste?
  8. Wszystko umyć - nie wiem dokładnie o co autorce listy chodziło w tym podpunkcie, na wszelki wypadek umyłam wszystko.
(1) in charge - zarządzający, osoba odpowiedzialna

piątek, 5 czerwca 2015

O kocie zęby trzeba dbać.

Byliśmy w markecie na zakupach. Zatrzymaliśmy się z tatą Misi na szczycie alejki z pokarmem dla zwierząt debatując, czy warto skorzystać z aktualnej oferty na saszetki z jedzeniem dla naszego kota. Misia w tym czasie wbiegła w głąb alejki i wybrała jakieś opakowanie gryzaków do czyszczenia zębów dla psów. Włożyła tę torebeczkę do naszego wózka z zakupami, na co my zareagowaliśmy słowami:
- Kochanie, ale to nie jest dla kotów tylko dla psów. Jeśli chcesz, to wybierz chrupki do czyszczenia ząbków dla kotów. Nasz Dzikus zje tylko kocie jedzonko.
- Dobrze, ale musimy wziąć coś, bo ta Dzika Morda musi coś bajtać na czyste zęby.
  • Misia na naszego kota mówi "Dzika Morda" zamiast "Dzikus". Nie wiem skąd jej się to wzięło. 
  • bajtać oznacza gryźć. Zna słowo "gryźć", lecz widocznie tym razem wyleciało jej ono z głowy.

niedziela, 31 maja 2015

Czy tata wróci?

Tata Misi jedzie na kilka dni do Polski. Sam. Jutro wcześnie rano wyjeżdża, więc uprzedziłam Misię, że obudzę ją przed samym jego wyjściem, by mogła się z tatą pożegnać. Dziś to niemożliwe, bo tata jest jeszcze w pracy, a ona właśnie poszła spać. Od kilku dni przygotowujemy Misię na tę sytuację. Wyjaśniłam jej, z jakiego powodu tata musi jechać, mając nadzieję, że ułatwi jej to zaakceptowanie faktu, że przez kilka dni będziemy tylko we dwie. Jednak z każdą minutą naszej rozmowy Misia robiła się coraz bardziej smutna, aż w końcu wybuchła płaczem:
- Bo ja się boję, że on do nas już nie wróci! A co jak znajdzie tam najpiękniejszy dom na świecie? I będzie chciał tam zostać z nową rodziną?
- Misiu, a po co tacie nowa rodzina, skoro ma nas? Kocha Ciebie bardzo i nigdy by Cię nie zostawił. I będzie za nami też tęsknił, jak będzie w Polsce. I będzie na pewno myślał, że chciałby nam pokazać to, co ciekawego zobaczy, więc pewnie będzie miał dużo do opowiadania, jak wróci. I będzie myślał, jak ci mijają dni bez waszych wspólnych wygłupów, jak w szkole spędzałaś czas...
- No ale jak on tam będzie miał przyjacielów i rodziny, to on nie będzie chciał wrócić.
- Kochanie, tutaj tatuś też ma przyjaciół i przede wszystkim ma nas, a my wszyscy bez siebie przecież żyć nie możemy, prawda?
- Prawda! - tu nastąpił jeszcze głośniejszy i żałośniejszy szloch. - Ale co, jak ja dorosnę i będę chciała się wyprowadzić? To nam wszystkim serduszko pęknie! Bo nie będziemy razem i nie będę z moją najwspanialszą na świecie mamą i moją najwspanialszą na świecie tatą!
- Misiaczku, ale jak będziesz dorosła, to będzie zupełnie inna sprawa. Wtedy będziemy się cieszyć, jeśli poznasz kogoś i będziesz chciała z tym kimś założyć rodzinę taką, jak nasza. Będziemy się cieszyć, że jesteś szczęśliwa i gdy będziesz do nas dzwonić i nas odwiedzać. Tak, jak na pewno cieszą się babcie i dziadkowie z naszych wizyt i rozmów na skype.
- To tata może zabrać swój komputer i my też będziemy rozmawiać na skype, jak on będzie w tej Polsce.
- Nie musi zabierać swojego komputera. Dziadek pożyczy mu swój albo na telefonie tata włączy skype i sobie z nim porozmawiamy.
- No to jak będziesz widziała, że jestem smutna i że zaczynam płakać, to szybko włączysz skype, żebym mogła powiedzieć tatusiowi, że bardzo za nim tęsknię, dobrze?
- Dobrze. Ale wiesz, nie trzeba płakać, gdy się tęskni. Wiem, że to smutne uczucie. Ale gdy za kimś tęsknimy, to mamy okazję docenić, jak ważną jest dla nas ten ktoś osobą. Skoro więc już teraz tęsknimy za tatą, to oznacza, że bardzo go kochamy, prawda?
- Prawda. Ale ja nawet jak nie chcę płakać, to jak tylko pomyślę, jak za nim tęsknię, to zaraz samo mi się płaka.
- Wiem, córeczko, mi czasem też się płacze z tęsknoty. W takim razie przez tych kilka dni bez taty będziemy się pocieszały nawzajem, żebyśmy wszystkich łez nie wypłakały, dobra?
- Dobra!
Tutaj nastąpił atak ściskacza i ocieranie się zapłakanym policzkiem o mój policzek, co jest oznaką uczucia, jakim darzy mnie moje dziecko. 
- Uwielbiam cię, mamo.
- Ja ciebie też kocham, córeczko.

niedziela, 10 maja 2015

Gdy atakuje kot

Jak kot mnie atakuje, to to tak mi robi z moją balancją, że mi ona ucieka - powiedziała Misia podczas wdrapywania się na swoje piętrowe łóżko, podczas gdy nasz kocur machnął w jej kierunku łapą.

balancja = równowaga

niedziela, 26 kwietnia 2015

Rozważania młodej panny

Nie zgodziliśmy się razem z tatą Misi, by mogła obejrzeć jeszcze jedną bajkę przed spaniem. Najpierw był bunt, tupanie i warczenie ze złości. Wytłumaczyłam Misi, dlaczego nie zgadzamy się, by oglądała jeszcze telewizję o tej porze. Spokojnie wyszła więc z pokoju mówiąc:
- Kiedyś miałam fajną mamę i fajnego tatę. Ciekawe, gdzie się podziali?

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Babcią być

Rozmawiamy sobie kończąc jeść obiad. A że duże lustro mam w zasięgu wzroku, zerknęłam i właściwie bardziej do siebie niż do rodziny powiedziałam:
Ja: Pora by włosy pofarbować, bo wyglądam jak babcia.
Na co Misia przerażona:
M: Ja nie chcę żebyś była kogoś babcią!
Ja: Nie będę, dopóki ty nie urodzisz dzidziusia.
M: To ja ci wyślę sms jak urodzę. Ale to dopiero jak będę dorosła.
Ja: No, ja myślę, że dopiero jak będziesz dorosła.

sobota, 18 kwietnia 2015

Anioły

Misia dziś się do mnie przykleiła. Rzadko mamy okazję spędzić cały dzień razem, więc dziś nie odstępuje mnie na krok. Prowadzi to do ciekawych rozmów...
Misia: Mamo, a jak wyglądają tak naprawdę anioły?
Ja: Tak naprawdę, to tego chyba nikt nie wie. Malarze, pisarze i inni artyści najczęściej opisują anioły jako osoby z kręconymi blond włosami i ze skrzydłami.
M: Bo jak ktoś zdechnie, to...
Ja: Jak ktoś umrze, nie zdechnie.
M: Oooch, ale ja nie lubię tego słowa na "u", bo mam później dookoła i do góry nogami (1) brzydkie sny.
Ja: Możesz więc powiedzieć "gdy ktoś odejdzie na zawsze". 
M: No więc jak ktoś odejdzie na zawsze, to mu rosną skrzydła, ale z włosami nic się nie robi. 
Ja: Czyli, że nie wszystkie anioły to blondyni?
M: No tak. I oni lecą na księżyc, bo na księżycu mieszkają wszyscy, co odejdą na zawsze.
Ja: A nie w niebie?
M (po chwili zastanowienia): Nie, mieszkają na księżycu. A jak im już się znudzi, to lecą do nieba.
Ja: Aha
M: A ja wiem, dlaczego ty jeszcze nie wiesz tego wszystkiego. Bo ty jeszcze nie byłaś nigdy na księżycu. To nie wiesz.
Ja: To prawda, jeszcze na księżycu nie byłam i póki co, wcale się nie wybieram.
Tu rozmowa gwałtownie przekierowana została na mój powieszony nad biurkiem grafik pracy i inne dokumenty związane z moją pracą. Temat aniołów został więc, jak się domyślam, tymczasowo zamknięty.

(1)  Around and upside down - Misia tłumaczy to sobie dokładnie z angielskiego, jeszcze nie potrafi użyć określeń typu "wciąż", "cały czas", itp. Są to dla niej określenia abstrakcyjne i niezrozumiałe. Czasem próbuje ich używać, jednak zazwyczaj są nieadekwatne do sytuacji. Przyjdzie jednak na to czas i się nauczy :-)

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Egg hunt

Wczoraj Misia szukała ukrytych w domu jajeczek. Egg hunt powinno odbywać się w ogródku, lecz z braku ogródka zabawa odbyła się w domu. 
Dziś Misia wymyśliła zabawę w zmodyfikowane szukanie jajek. Narysowała na kartkach pisanki, które wszyscy mieliśmy pokolorować, a później schować. Następnie było szukanie papierowych pisanek.
Pierwszą pisankę do pokolorowania dostałam ja:

Następnie tata Misi:
Dla niewtajemniczonych te stworzenia na zielonym tle, to koniki.

A ostatnie jajo pokolorowała Misia:

sobota, 4 kwietnia 2015

Zwolnienie ze szkoły

Misia poprzedniego dnia przewróciła się w szkole i zdarła mocno kolano. Zrobił się spory strup, ale gdy Misia była czymś zajęta, to zupełnie zapominała o bolącej nodze. Jednak, gdy rano, mój śpioch, miał się przyszykować do wyjścia do szkoły, oto, co znaleźliśmy na kuchennym stole: 
"Przepraszam, nie mogę przyjść do szkoły z powodu mojej nogi". Jako papier posłużył papierowy ręcznik kuchenny.

piątek, 3 kwietnia 2015

Takie sytuacje...

Sytuacja nr 1.

- Mamo, mogę ci pomóc w spring klining (1)?
- W czym?
- No wiesz, wszystko łoszing na sparkling (2).

Sytuacja nr 2.

Misia podczas oglądania aktualnie ulubionej bajki wyprawia różne harce na łóżku.
Ja: Nie skacz po łóżku!
Misia: Ale ja aktuję (3)!

Sytuacja nr 3.

Barwimy pisanki. Misia pochlapała swoją sukienkę.
Ona: Muszę koniecznie Vanish Gold (4) pojuzować (5).

Sytuacja nr 4.

Misia nabrudziła na stole modeliną. Zabieram się za szorowanie stołu. Misiek na to:
- Daj! Daj! Ja to zrobię. Ale musisz mi dać spring kliner (6).



Objaśnienia

(1) wiosenne porządki
(2) mycie na błysk
(3) gram, odtwarzam rolę
(4) produkt reklamowany obecnie między innymi na dziecięcym (!) kanale telewizyjnym, którego nigdy w domu nie mieliśmy
(5) użyć
(6) prawdopodobnie chodziło jej o spay, którego używam do mycia blatów, stołu itp.

czwartek, 2 kwietnia 2015

Wielkanoc

Misia chciała zrobić dla swoich przyjaciół kartki z życzeniami świątecznymi. Dostało się i nam, rodzicom. Już wisi na lodówce.
Oj, musimy ciągle pracować nad ładnym kształtem literek. Ale z kartki jestem dumna.

Cukierek

Misia, tuląc się do mnie, powiedziała: 
- Miałam dwa cukierki, te w różowym opakowaniu i jednego zjadłam, a drugiego zostawiłam dla ciebie.
- To miłe z twojej strony - odpowiedziałam ciesząc się, że moje dziecko myśli również o innych.
- Ale później pomyślałam, że ty nie możesz jeść słodyczy, więc sobie tego drugiego też zjadłam - dodała.
Troskliwa Misia :-)

niedziela, 29 marca 2015

Zainteresowania

Wróciłam przed chwilą z pracy, godzina 21.30. Moje dziecię powinno już dawno spać, choć przyznać muszę rację ojcu dziecięcia, że owo ferie przecież ma i może wieczorem dłużej posiedzieć. No niech im będzie.
Weszłam do domu wiedząc już, że Misiek nie śpi, bo się w jej oknie światło świeciło jeszcze 5 sekund temu. Swoją drogą, matka jest jak szpieg, wszystko zauważa, żaden szczegół jej uwadze nie ujdzie. Weszłam i (po załatwieniu niecierpiących zwłoki potrzeb fizjologicznych) poszłam do pokoju dziecka mego, by ochrzan z matczyną miłością spuścić, że jak to tak późno, a jeszcze nie śpi. Weszłam i co widzę? Nic nie widzę. Barłóg jeden wielki z kołdry, jakichś koców i kilkunastu maskotek. Gdzieś pod nim usłyszałam ukrywany śmiech. Zajrzałam pod kołdrę i zobaczyłam mojego małego potworka trzymającego tatusiowy telefon z dużym wyświetlaczem i włączonym nań telewizyjnym kanałem nadającym mecz piłki nożnej! Mówię do dziecięcia mego:
- Żartujesz chyba?
- Ja naprawdę lubię FOOTBALL! - z uśmiechem odparła Misia.
No ferie ma przecież ;-)

wtorek, 3 marca 2015

Pocałunek

Stałyśmy sobie rano na przystanku czekając na autobus przytulone do siebie. Rozczulona, jak zwykle, bliskością mojej małej księżniczki, pocałowałam ją czule w czoło. Misia odsunęła się nieco ode mnie, spojrzała z miłością na mnie, zrobiła krok za mnie i... pocałowała mnie w tyłek. Po czym wróciła się do mnie przytulać. Pomijam fakt, że na przystanku nie byłyśmy same. Nikt mnie tak jeszcze nigdy nie zamurował :D

Brakujące słowa

Czasem, gdy rzadko używa się jakichś słów, zdarza się, że "wylatują" nam z głowy. A co ma powiedzieć dziecko, które dopiero uczy się tych słów? Misia uzupełnia sobie brakujące słownictwo angielskimi słowami "przerobionymi" na polskie. I nawet kilkukrotne poprawianie jej nie daje w niektórych wypadkach żadnego efektu, nadal mówi po swojemu.

W brytyjskich szkołach dzieci noszą ze sobą co dzień butelki z wodą do picia. Inne napoje są zakazane. Moje dziecko nie lubi wody i picie jej jest dla niej mało przyjemne. Żeby ją zachęcić, panie nauczycielki postawiły przed Misią zadanie, by przez pewien czas wypijała co dzień całą zawartość butelki, w nagrodę za co dostawać miała specjalną naklejkę - nagrodę nauczyciela. Bo, nie wiem, czy wiecie, ale w tutejszych szkołach dzieci są nagradzane naklejkami, które przykleja się do sweterka/sukienki, by wszyscy wiedzieli, że owe dziecko czymś się wyróżniło. Taki system naklejkowy działa zazwyczaj bardzo skutecznie. Przynajmniej, gdy się ma 6 lat... I Misia wypija tę wodę, by z dumą po powrocie ze szkoły zademonstrować pustą butelkę i naklejkę. 
Lecz wczoraj wydarzyła się tragedia. Stłukła się butelka! Podczas jazdy autobusem do szkoły, butelka sturlała się z miejsca przeznaczonego na bagaż ( w każdym miejskim autobusie jest takie miejsce, najczęściej za pierwszym z przodu siedzeniem) i roztrzaskała o podłogę tworząc efektowną fontannę. Misia, jak tylko się zorientowała, co się stało, wpadła w płacz tak żałosny, że się serce krajało. Próbowałam pocieszyć ją faktem, że w domu ma identyczną butelkę, a tego dnia będzie mogła pić wodę z kubka w szkole. Nie poskutkowało, bo akurat TA butelka, która się stłukła była jej ulubioną, a nie ta, która została w domu. A naprawdę, nie różnią się niczym. Poza tym, jak mówiło moje maleństwo, skoro nie ma butelki, to nie będzie mogła skomplicić zadania. Tego argumentu nie zdołałam pobić. A dziś już do szkoły wzięta była nowa butelka, która wróciła z niej zupełnie pusta.

Od jakiegoś czasu Misię interesuje z czego wszystko jest zrobione. Oczywistym dla niej jest, że parówki, które uwielbia, zrobione są z wieprzowiny, czyli ze świnki. Dziś na obiad było leczo z angielskimi kiełbaskami, które wyglądem przypominają nieco polską białą kiełbasę surową. Dyskutowaliśmy na temat składu naszego obiadu i nasza panna chcąc zabłysnąć swoją wiedzą powiedziała, że skoro te kiełbaski są z wieprzowiny, to są prawie takie same, jak jej parówki, tylko fata (fatter). Miała rację, kiełbaski rzeczywiście zrobiły się nieco grubsze w sosie :-)

A w ogóle, to gdy coś jest zrobione dokładnie tak, jak Misia chciała, gdy coś jej się podoba, to wcale nie jest to idealne. To jest perfektne!

poniedziałek, 2 lutego 2015

A gdy będę dorosła... Dylematy na przyszłość.

Nie wiem, skąd się to mojemu dziecku wzięło, ale większość pytań skierowanych do mnie zaczyna od "a mamoo". Przed chwilą przyszło jej do głowy bardzo (po)ważne pytanie.
  • A mamoo, a w co ja się będę mogła ubrać, jak będę dorosła? Przecież wszystko będzie na mnie za małe. Będziesz mi mogła pożyczyć jakieś swoje ubrania?
No cóż, pomyślałam sobie, wolałabym byś nie musiała po mnie nosić ubrań, szczególnie, że moje są w rozmiarze XXL, a Ty jesteś zgrabną dziewczynką. Odpowiedziałam jej jednak w ten sposób:
  • Nie musisz się martwić o to, skarbie, bo przecież kupujemy dla ciebie ubrania, gdy tylko czegoś potrzebujesz, gdy z czegoś wyrastasz. Na pewno będziesz miała się w co ubrać. 
  • Ale ja jeszcze też nie będę chciała mieć dzidziulka, jak będę dorosła - odpowiedziała mi na to. - Bo nie chcę żeby mi rozcinali brzuszek.
  • Misiek, wiesz przecież, że nie każdej mamusi pan doktor musi brzuch rozciąć, żeby wyjąć dzidzię. 
  • Ach tak. Czasem wyciąga przez cipusię.
  • Prawda.
  • Ja i tak nie chcę dzidzi przez moje serduszko.
  • Przez serduszko? Co to znaczy? Nie rozumiem... 
  • No przez serduszko! - to mi wyjaśniła sprawę, ech.
  • W każdym razie, teraz możesz faktycznie nie chcieć urodzić dziecka i to całkiem normalne. Ale jak będziesz już dorosła, to bardzo prawdopodobne, że zmienisz zdanie na ten temat.
  • Na pewno niee - śpiewnie odpowiedziała Misia.
Nasza rozmowa toczyła się podczas pracy twórczej mojej artystki. Rysowała działkę Babci i Dziadka, na którą bardzo chce pojechać. Jeśli się dobrze przyjrzeć, to między jabłonią, a krzewem pomidorów (ostatniego lata moje pomidory na balkonie wyrosły na ponad 3,5 metra, więc pewnie stąd ta wysokość względem jabłonki na obrazku) stoi babci leżak, a między innymi roślinkami (truskawki i sałata, ew. kapusta) przechadza się moja Misia. Pomiędzy domkiem i schodami (w powietrzu wiszące) są drzwi działki. Wg Misi działka, to nie cały ogród i dom, lecz sam dom - budynek domu. Tak więc cała roślinność nie rośnie na działce lecz obok działki.